Jednym z najwcześniejszych źródeł pisanych (być może powstałym na ziemiach polskich) opisującym magiczne praktyki jest „Katalog magii” Rudolfa z Rud Raciborskich, spisany najpewniej ok. poł. XIII wieku.
Oryginalny tytuł owego dzieła, a raczej dziełka brzmi „Podręcznik dobrej spowiedzi świętej”, zaś sam Rudolf był mnichem cysterskim. Jest to nieoceniona kopalnia wiedzy etnograficznej, pomimo tego, że tekst zmieściłby się na kilku stronach A4.
Uczony braciszek tak oto pisał o czarodziejskich praktykach dziewcząt i … złych kobiet.
„Wobec mężczyzn, którzy mają być ich mężami, uprawiają najróżnorodniejsze czarodziejskie praktyki:
(…)
Przy pomocy pięciu kamieni dowiadują się, kto ma być ich przyszłym mężem. Poszczególnym kamieniom nadają poszczególne imiona mężczyzn i rozpalają je w ogniu, a gdy trochę ostygły, wrzucają je do wody. I jeżeli któryś z kamieni wydaje jakiś trzask, o tym jest przekonana, że za wszelką cenę będzie jej mężem.
(…)
Żeby [ich mężowie] je kochali, robią im na ramionach krzyż z wydzielin wspólnego stosunku płciowego.
Swoją krew menstrualną dają im do pokarmu albo napoju.
Przygotowują dla nich ciastka, do których mieszają włosy z całego ciała swojego i nieco swojej krwi.
Trzy rybki wkładają, jedną do ust, drugą pod piersi, a trzecią w drogi rodne, dopóki nie zdechną. Potem zamieniają je na proch i dają mężom swoim do pokarmu albo napoju.
(…)
A co niektórzy wyprawiają z żabami, olejem św., wodą chrzestną i z postaciami Komunii św., tego nie da się wprost opowiedzieć.
Inne, które się mają za mądrzejsze w tej szatańskiej sztuce, robią figurki mężów z wosku, to z ciasta, to z innego materiału i wrzucają je albo do ognia, albo do mrowisk, aby ich kochankowie cierpieli”.
W średniowiecznym świecie nie tylko panie czarowały potencjalnych kochanków, czy mężów. Panowie także nie byli całkiem bezbronni, mając w pogotowiu odpowiednie zaklęcia miłosne. Przykład taki odnajdujemy chociażby w norweskim Bergen. Na runicznej deseczce datowanej na lata 30-te XIV wieku, jakiś zapewne nieszczęśliwie zakochany do szaleństwa Skandynaw pisał:
„Ryję runy uzdrawiające,
Ryję runy rozwiązujące,
Raz wśród Elfów
Dwa wśród Trolli
Trzy wśród Thursów …
Ze szkodzącą
Leśną walkirią,
Abyś nie mogła
Choćbyś chciała.
Podstępna kobieto.
W życiu twoim …
Posyłam cię
Czaruję cię
Na wilczy wstyd
I na niedolę,
I na cierpienie iolun (szaleństwa?).
Abyś nigdy nie spoczęła,
Abyś nigdy nie zasnęła.
Kochaj mnie jak kochasz sama siebie. Rzucam rubus rabus et arantabus (…)”.
Ta ostatnia fraza oznaczała o prostu to samo co: hokus, pokus i marokus ;), więc raczej nie działała 😛
Literatura:
Karwot E., 1955, Katalog magii Rudolfa. Źródło etnograficzne XIII wieku, Wrocław.
Słupecki L.P., 2003, Mitologia skandynawska w epoce wikingów, Kraków.
